Ku wspomnieniom poprzez prośby we snach.......bym zaznała chociaż pośmiertnie spokój ten,którego w moich ostatnich latach życia nie było zbytnio za często. Częściej towarzyszył lęk,ból i stres z samotności z z żalu..Pytałam wówczas Siebie i Boga dlaczego........?

Ku wspomnieniom poprzez prośby we snach.......bym zaznała chociaż pośmiertnie spokój ten,którego w moich ostatnich latach życia nie było zbytnio za często. Częściej towarzyszył lęk,ból i stres z samotności z z żalu..Pytałam wówczas Siebie i Boga dlaczego........?

     Nim pocznę pisać o historii człowieka „zmęczonego” przez życie,nerwy i stres oraz pracę fizyczną cofnę się do początku zdarzeń,które miały miejsce.
  W wstępie cytat „ Trzy córki matka miała i jednego syna lecz w żadnym z nich tak prawdziwej miłości nie miała..”
               W małej wiosce na skraju lasu dorasta wśród swego rodzeństwa najstarsza pociecha swych rodziców. Nic w tym dziwnego by nie było,gdyby nie na owe czasy przemiany,które miały nie rzadko drastyczny przebieg w swych obliczach.
Te czasy to okres między wojenny i sama Druga Wojna Światowa czyli pocznę od 1939 roku.
       Otóż w tej że leśniczówce najstarsza z rodzeństwa,bo było ich czworo razem (o jaki zbieg okoliczności).......musiała potocznie nazwę zapierdzielać na poczet  swego rodzeństwa, pomagała jak mogła w gospodarstwie rolnym ojca,który był gajowym i na swój sposób dość nerwowym człowiekiem,mało mownym dokuczliwym po czasem. Co do matki najstarszej z rodzeństwa to nie mam informacji wiem że była dobra kobietą z opowieści.
    Pójdźmy dalej pracując ile sił jako tzw „ kura domowa” podczas gdy rodzeństwo się lansowało zawsze miała pod górkę,a to jedna kształci się , druga szkoła , brat też nauka więc robić ktoś musi prawda,gdzieś musi być tzw”kret pochowany”.
  Jako szesnastolatka poznała mężczyznę jak to podczas wojny bywało mało kawalerów a więcej chojraków no i taki się napatoczył w okolice domostwa panny na wydaniu.
Mieszkał około 5 kilometrów na sąsiedniej wiosce. Wywodził się z rodziny nie zbyt zamożnej co nie pomnę o niej lecz ojca miał wykształconego ponoć „na ruskim języku” znał się dość dobrze,wówczas przetłumaczyć potrafił a i za kołnierz nie wylewał po ni kąt.
   Zapoznali się byli młodzi zakochani. Ona nauczona szacunku do pracy on tez pracował no przecież miał średnie wykształcenie jak na owe czasy. Młody żonkoś wówczas pracował w tzw.”Pałacu Ślubów” udzielał owszem,był Sołtysem też aż większości życia przepracował jako Strażak w Chemicznej Straży Zawodowej.
   No wówczas nie jednemu pomógł by zamiast do Wojskowej Służby do Straży trafili,lecz to tylko napięstka...
    Młodzi po ślubie osiedlili się we wsi młodego i poczęło się życie najpierw córka potem syn i następnie córka i znów córka mieli czworo dzieci. Nic w tym dziwnego gdyby nie to że na tak ciężkie wówczas czasy,ktoś rodzinę wyżywić musiał.
   Młody żonkoś miał gospodarkę po ojcach i dom lecz póki rodzice żyli wszystko się jakoś układało w całość w zwany „koniec z końcem”. Dzieciaki rosły i widziały już i rozumieć swoje też zrozumieć potrafili i widzieli co ojciec robił z matką. Oceniali jego zachowanie, podejście do życia i to że w domu mało potrafił no poza naprawą drabiny lub wykonaniu grabi drewnianych itp...
   Wówczas już widzieli pijanego ojca nie raz bo „nie omieszkam” że od alkoholu to on odmowny nie był...aż ku śmierci czas i papierosków owszem.
 Młode dzieciaki „zapierdzielały” odrobki w polach po ludziach lub u cioci S..oraz prze lękały się i płakały często......
   A raz historia miała swój finał w Święta Bożego Narodzenia,gdy ojciec przepił całą wypłatę a w wigilie nic nie było i cóż matka miała dzieciom dać na wieczerzę.? A jakim przykładem on wówczas był co...? A innym razem krowę przepił a to morgę a to inne cuda odwalał..nie wracał po kilka dni do domu miał „w dupie”...I tak do Boga Trafił.....ok nie mam nic przeciw niech spokój nad jego duszą.
    Po reszta do śmierci awanturował się i ona też zdziczała bo czasem”nosek za głęboko sięgał” w życie innych, ba powiem że aż za bardzo ale to taki charakter widać człeka i nikt ni nic nie zmieni tego.
                   Teraz o Niej o matce , która ciężki swój żywot zapłaciła tak „groteskową” śmiercią bo walcząc do końca z chorobą starości nie dawała po sobie poznać że nie nie mogę...
Do końca babusia jako osiemdziesięcioletnia robiła praktycznie swoje potrzeby sama,aha
ugotować sobie też potrafiła i posprzątać czasem. Lecz demencja nie pozwalała czasem na samoistną egzystencję. Bardzo pomagała jej wówczas jedna z córek mieszkająca na placu i godząca nie często swe obowiązki z opieką. Lecz jakoś im się układało,bez konfliktów...no w przeszłości to na tym placu różne historyjki bywały...ha a to z zięciami a to z sąsiadem. Itp.
  Babusia miała wadę za swą ciężką pracę i zerwane ręce na „krosowych powłokach” w zamierzchłej Cepelii dostała nico”gal-ante uposażenie na czasy godne pożycia emeryta..
Lecz wcześniej za poprzednich lat zaciągnięte pożyczki bo dzieci tak nauczone –SPŁAT lub Placowych SPŁAT.
 I na starość po pieniądze bez owego wstydu z”gębą rozdartą” do babki przyjeżdżały. A oby,która co pomogła przy remoncie domku bo babaszka sama w drewniaku, lub no czasem najmłodsza wpadała bo syn to nawet troskliwy i w porządku do samego końca był. Lecz życie go tez nie oszczędzało i swych trosk,i życiowych problemów jak każdy z nas miał wiele.
 I wiele bardzo wiele by tu pisać jak w podzięce za życiowy wkład,matki w dobro dzieci został odpłacony za na dobre...
    Dodam iż,gdy zmarła w ten sam dzień tez pojawiły się na horyzoncie znane ptaki duże drapieżne....
  Dodam też że łzy udawane nie były prawdziwe a tym bardziej wnucząt i wnuczek,którzy widywali ja rzadko a powiem”w dupie” mieli życie babki i co z nią się dzieje. Aż strach pomyśleć że moje dzieci mogą mnie potraktować tak samo...?
    Nie ja inaczej postępuję...nie przepraszam i dziękuje.
Amen

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#Ulotność duszy w cieniu opętania przez #cyberszatana.

Z rozmyślań przy kawie