Czas końca Świata nadchodzi..Jest rok 3078 zagłada jednostki ludzkiej i sen ciemności nocy letniej.

Jest rok 3078 zagłada jednostki ludzkiej i sen ciemności nocy letniej.
   Było letnie popołudnie mały Piotruś bawił się z kolegami na przed blokowym placyku zwanym mini boiskiem lub tez małpim gajem,gdy minuta zaskoczenia sprawiła go w zakłopotanie stanął jak wryty zapatrzony przed się trząsł „gaciami” bo to ze strachu ino podniecenia.
  Powiew letniego wiatru i dość intensywne słońce kreśliły na owym placu zabaw pejzaż niczym z powieści o  najdzikszej fabularyzmie czy tez coś w stylu fiżon pip son ,po za tym z oddali czuć było zapach jakby palonej gumy kauczukowej lub coś w tym stylu. Była godzina szesnasta z minutami dokładnie nie pamiętam chyba no,może późniejsza lecz mało kto zwrócił wówczas wzrok swój w kierunku czasu,który właściwie przemija i nie powróci już jak wszystko co tu jest teraz.
   O upału asfalt zrobił się miękki aż smoła kleiła się pod klapkami a wszystko żywe zastygało w bezruchu z braku powietrza i wody , zwierzęta szukały rozpaczliwe wodopoju a owady gryzły wbijając się raz po raz w skórę by wyssać choć kropelkę krwi.
  W wśród ludzi tez zauważyć się mogło dziwne zachowania raz po raz napady gniewu na ulicy, nijako rzadkością było zabicie kogoś w napływie euforii z braku tlenu, lub ze strachu. Widać że ludzki umysł wówczas przeistaczał się w bestie i działał tak jak”samiec” w obliczu zagrożenia,który piersią chroni swe potomstwo i samice. Owe samice starały się zapewniać pożywienie i picie swym pisklętom zarówno te ludzkie jak i zwierzęce instynkty teraz połączyły się w jedności działania. Działania jakże zbliżonego to czasów prehistorii lecz realistycznie odnoszące się do dzisiejszego dnia.
    Powoli zbliża się koniec dnia tego a tu nadal wielki swąd palonej gumy czuć coraz bardziej a słońce pali jak opętane bynajmniej nie zanosi się na ochłodzenie bo i noc będzie dziś piekielnie ciężka. Tym bardziej że tysiące zgonów nastąpi na wskutek udarów mózgu i innych schorzeń wynikłych z braku odporności na tak wysoką temperaturę.
 Późny sierpniowy wieczór zbliża się i dookoła zapada zmrok a mały Piotruś czeka aż mama powróci z pracy by się nim zając,by utulić i nakarmić maluszka bo przecież ma dopiero siedem lat. Ale mały nie wie że mamę zamęczyły podłe hieny,które gwałcąc wyssały resztę krwi nasycając swe pragnienie. Nikt mu o tym nie powie bo każdy patrzy sam na siebie i pędzi egoistycznie w swą breje moralności ,ba bez ludzkiej wrażliwości tu bardzo dużo i współczucia zbrakło.
 Mały czeka dość długo aż sam ze spuszczona głowa idzie do domu i zasypia choć ciężko dziś jest zasnąć,gdy myśli więcej niż można zmieścić było w tej malutkiej główce.
  Za oknami dużego miasta tegoż to chłopca prawie nie widać,nie zna go nikt,nikt o nim nie napisze bowiem żył sam z matką i przeprowadzili się tutaj z północy kraju niedawno po resztą;hmm może to i dobrze bo bynajmniej mały ma dach nad „głową”.
I siedzi maluch spogląda przez okno i widzi spadające meteoryty i pląsające w ciemnościach gwiazdy , siedzi i widzi płaczące niebo a tak jasne że pierwszy raz to widzi,po reszta nie jedno już w tak młodym wieku widział i z nie jednego pieca chleb już zjadł....koniec części pierwszej
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#Ulotność duszy w cieniu opętania przez #cyberszatana.

Z rozmyślań przy kawie