Rany nie chcę się zabliźnić czasem
Panie Mój Mnie oczyść Mnie ode złego ale
bowiem
Wiem że zgrzeszyłam dążąc złą drogą
na przekór Siebie.
Jest
rok 20044 godzina ósma pięćdziesiąt osiem. Panna Miler
wychodzi z domu trzaskając ostro drzwiami, przez się sama zapomniała wyłączyć
kuchenki gazowej na której gotowała wodę na kawę. Po niespełna kilku minutach
wraca się otwiera drzwi wpadając do aneksu kuchennego wyłącza gaz i ponownie
trzaskając wychodzi niczym nawiedzona czy opętana jak to się mówi potocznie. Do
kąd tak pędzi i do kąd tak gna nie mówi o tym nikomu.
Po resztą
jest osoba bardzo skrytą. Zamknięta w swym świecie , który jak się jej wydaje
jest najwspanialszy i jest bardzo realistyczny dla Niej. Nic złego się w nim
nie dzieje a jedynie co to znajduje tam ukojenie. Realistyczne obrazy ją wcale
nie interesują a jakie kol wiek uczucia miłości czy empatii to chyba wymysł
innych umysłów. Sądząc że jest ideałem dąży przed się tak jak dziś.
Zza oknami
mglisto, szaro i ponuro gdy prawie półnaga Miler wybiegła na ulicę. Cóż może
jak już wspomniałem ów potrzeba silniejsza od niej samej była przyczyną tegoż opackiego
zachowania. Biegnie ubrana skąpo w srebrzystą bluzkę z napisem Lindske a pośladki
ledwo co osłania skąpa czarna mini. Na stopach lekkie buty bodajże baleriny
które widać są za małe bo widzę jak ją uciskają. Na usta nałożyła jasny szminki
róż nie zdążyła nawet zapiąć stanika. Cóż tak bywa dobrze że chociaż pozostała bieliznę
założyła.
Biegnąc
przed siebie zdyszana staje na chwile ogląda się do okolą jak by się czego
lękała tylko kogo a nie raczej czego.? Może ktoś ją tu zbawił.
Obraz gdzie
się znalazła to nic innego jak zgliszcza prastarej gorzelni na obrzeżach miasta.
Kiedyś ta okolica tętniła życiem. Było tu mnóstwo butików i kawiarenek a większość
ludzi pracowała w browarze i żyła szczęśliwie. Niestety nadeszły czasy jakie
mamy no dobrze że wówczas nie było takich Rządów jak teraz ale nie o tym piszę
więc nie będę pląsać w treści polityczne
teraz. Stoi jak wryta a jej usta jakoś dziwnie rozchylone. Wpadła w trans
kołysząc biodrami i swym dziewiczym pląsem stąpa z nogi na nogę nie wiedząc co
ją czeka. Miją godziny gdy z za murów wschodniej bramy podąża do niej kruchy
cień. Idzie w jej kierunku lecz ona wcale się go nie lęka nic a nic. Czekając
jak podejdzie poci się i trzęsie z podniecenia a jej blade jak dotąd policzki
zarumieniły się z lekka.
Wreszcie
nieznany zarys ludzkiej sylwetki na którego tak czekała widać z utęsknieniem pojawia
się przy Niej. Jest nim stary człowiek którego laska nie jest wcale młodsza od
niego a podpierając się nią wydaje się być wrażliwym a zarazem bardzo spokojnym
człowiekiem.
Witaj
Moja Miler, starczy głos przemawia do Niej gdy tak stoi nieruchomo. Witaj Ojcze
mów tyle lat minęło aż wreszcie postanowiłeś się ze Mną spotkać.? Cóż cie do
tego zmusiło Ojcze – powiedz Mi ale bowiem jestem bardzo ciekawa bo minęło przecież
dwanaście lat.
Widzisz moja
mała Miler spotkać się z Tobą chciałem,
gdyż mam do ciebie prośby dwie. Proszę Cie abyś mnie wysłuchała nim odejdziesz
i zamilkniesz. A także proszę cie o rozsądny wybór, co zrobisz należeć będzie
do Ciebie. Cóż ja jestem już siedemdziesięcioletnim starcem i nie mam nic do
stracenia.
Ojcze jak
ja mam Ci wybaczyć skoro ty przez te dwanaście lat miałeś mnie głęboko gdzieś. Żyłeś
w pełni przepychu otoczony ludźmi , których sam uważałeś i wybierałeś za
zaufanych. Miałeś wszystko pieniądze uznanie i zdrowie , którym się tak chwaliłeś
Do dokoła. Wówczas gdy ja sam pozbawiona szans na jaką kol wiek poprawę swego
losu musiałam o wszystko sama się starać. Nie miałam jak ty znajomości, czy jak
to potocznie mówiąc pleców. Po prostu żyłam sama w cieniu lękając się tego
wielkiego Świata i życia w nim. Ile razy prosiłam o pomoc a Ty miałeś to za nic
więc teraz jak jesteś u progu śmierci czego ode mnie oczekujesz mów tu szybko…?!
Chcę Cie
prosić córko moja o wybaczenie. Prosić o ostatnia szansę bym mógł uznać Swe
grzechy Ty musisz mi odpuścić i odstąpić od nienawiści do Mnie. Proszę też abyś
się Mną zaopiekowała bo sam zostałem na tym ludzkim świecie i prócz ciebie po śmierci
matki nie mam. Przyznaję byłem zbyt egoistycznym człowiekiem ,cwaniakiem i
widziałem tylko własny czubek nosa. Lecz teraz zrozumiałem i proszę Cie o wybaczenie.
Niestety Ojcze musze Cie ponownie zranić chociaż wiem że takiego
kamienia jak Ty nic ani żadna siła nie rozkruszy. Odejdź ode mnie i wracaj na
te swoje majątki, w te mury w te za zapocone od stęchlizny i grzyba kąty. Nic
Cie tu a ode mnie pomocy ni odpuszczenia Swych win nie uznasz.
Mam tylko
cicha nadzieją iż Bóg sam cię rozgrzeszy za to co czyniłeś za życia swym dzieciom
żonie i najbliższym. Sam widzisz jak się od ciebie po odwracali jak mają cie za
nic bo już brak ci pieniędzy. Niech to będzie dla ciebie nauczka a pokute
zadana przez Boga Sam musisz odmówić.
Po
tych słowach mała Miler pozostała jeszcze na rumowisku przyglądając się jak
Ojciec oddala się co raz dalej podpierając swą laska. Nie ma żalu za swe
wypowiedziane do Niego słowa ale bowiem już dawno chciała mu o tym powiedzieć
Chciała mu wygarnąć z głębi duszy jak go nienawidzi i jak Ją i jej siostrę
upodlił a o matce, która żyć musiała z takim katem u boku to szkoda łez by
pisać. Ma jednak nadzieje iż sumienność Boga naprawdę istnieje a ów człek
poniesie po śmierci kare za swe czyny zza życia.
I
jaka puentę z tegoż opowiadania Wy wyciągniecie zależy od Was. Może też mieliście
w życiu wszystko co materialne ale brak wam było miłości tej Ojczystej.?
Miłości opartej na szacunku na zaufaniu a nie na negowaniu i szczuciu. Może też
wychowywaliście się w czterech głuchych ścianach zza którymi trwały ciągłe kłótnie,
musieliście uciekać, musieliście chronić matkę przed katem, którym okazał się Wasz
własny Ojciec.?
I powiedzcie
co czynią z człowieka pieniądze.? Jak wywracają to co najcenniejsze, wypalając
mózg, pozbawiając resztek godności stajemy się machina do zarabiania.
Nadpisałem
tutaj o małej Miler ale dla Mnie samego ten obraz nie jest obcy. Tak Kochani
podobnie jak ta zaszczuta i zastraszona istota przeżyłem to samo. A że jestem
dziś innym człowiekiem to tylko Moja własna zasługa i matki oraz garstki
bliskich mi osób. Przez brak miłości gdy byłem dzieckiem teraz oczekuję więcej
zrozumienia i miłości czasami ale jest dobrze. Grut to mieć Jezusa przy Sercu,
uznać Swe grzechy nie szukając winnych a wszystko co nam najważniejsze i
bliskie będzie dane wystarczy chcieć i realizować Własne marzenia.
Darek#
Komentarze
Prześlij komentarz